Oglądając ten film nie miałam takiego uczucia, jak przy "Śmierci w Wenecji" - że brzydko mówiąc ktoś próbuje mi wcisnąć kit, jakąś nieprzekonującą i w gruncie rzeczy pustą historyjkę. "Portret..." wciąga, a motyw wzajemnej fascynacji młodości i dojrzałości został rozegrany koncertowo.