Nie odnalazłem w tym filmie nic nadzwyczajnego. Fabuła bardzo oklepana, muza do bani, a wiązałem z nią wielkie nadzieje, postacie mało przekonywujące. Ogoólnie nie było źle, ale to zwykły film o życiu, a to przynudza jeśli nie jest otoczone wspaniałą jakością wykonania. Żałuję, że tak rzadko pojawiał się na ekranie Tim Roth, a zagrał całkiem przyzwoicie :) 5/10
Nie nie panie kolego, z tym, że muza do bani w żaden sposób zgodzić się nie mogę. T-Bone Burnett stanął na wysokości zadania, a początkowa sekwencja z pustynią i niepokojącą południową gitarą (trochę mieszanka Paris-Texas z Truposzem) płynnie przechodząca w dziarskie country w stylu J. Casha powala;)
Trudno się nie zgodzić. Film nudny jak fizyka w liceum. Ale aktorstwo było na wysokim poziomie dlatego daję 4/10.
Tim Roth w tym filmie nawet nie wyszedł poza swoje możliwości. Po prostu tam był, pokazał się, zagrał świetnie, i tyle. Cały film opiera się na pozostałych aktorach, na muzyce, filmowaniu, kadrach. Nie nudziłem się nawet podczas napisów końcowych.