Nie podobały mi się typowe sceny. np. scena ze spuszczoną głową pod prysznicem gdzie bohaterka ocieka wodą i smutkiem. Piszę to szczególnie z uwagi na to, że autorka wspominała o swojej sympatii do Kieślowskiego, który czegoś podobnego by raczej nie zaaranżował (moim zdaniem). Czułam także niesmak już na początku kiedy bohaterka rozmawiając z Panią w komisariacie notorycznie zaczyna zdanie od "Bo..." Może to dość subiektywne odczucie ale kojarzy mi się to z wierszami nieszczęśliwie zakochanych gimnazjalistek. Liczyłam na coś innego